Trochę o mocnym uderzeniu wydawniczym, które nastąpi w lutym
Oprócz tego, że zima prawdopodobnie znowu zaskoczy zarówno nas, jak i drogowców (może się okazać, że we Wrocławiu spadnie śnieg! I że poleży, szok!), ważne jest to, że nastąpi wtedy mocne wydawnicze uderzenie. Z dwóch frontów, że tak się wyrażę. Ukażą się wtedy bowiem dwie moje książki. Nie pytajcie mnie, jak to się stało. Czasami takie rzeczy się zdarzają, tu terminy, tam terminy, a jak nie wierzycie, to zapytajcie Remigiusza Mroza.
No więc (i wiem, że nie zaczyna się zdania od więc) wychodzą dwie książki. Będzie to trzecia i ostatnia część trylogii „Neon Cafe” o jakże porankowo i smacznie brzmiącym tytule „Poranki o zapachu kawy” – wydaje ją Czwarta Strona.
Ale niechże Was nie zwiedzie tytuł, o nie! A tym bardziej niech nie zwiedzie Was okładka. Nie znajdziecie tam słodkiego pierdu-pierdu przy kawuni, nic z tych rzeczy. Pamiętajcie, seria „Neon Cafe” to cykl opowiadań. Podkreślę: OPOWIADAŃ. Oczywiście wszystkie historie są jak poszczególne ziemniaczki zanurzone w jednym, wspólnym sosie i byli też tacy, którym najbardziej podobał się właśnie ten sos. Sos, czyli kanwa opowieści, jest wspólny, ale każdy z ziemniaczków jest inny. Ziemniaczki z innej paczki, rym-cym-cym. Mało kto lubi suche ziemniaczki bez jakiegokolwiek sosu, prawda? Zazwyczaj coś dokładamy. No i sami powiedzcie, czy gdyby na okładce stało wołami, że ZBIÓR OPOWIADAŃ, to kupilibyście tę książkę? Idę o zakład, że nie. A tak po raz kolejny przemyciłam Wam pięć bardzo różnych historii (w każdym tomie jest pięć) bardzo różnych osób, które spotykają się w jednym, wspólnym miejscu. Tyle już recenzji przeczytałam zaczynających się od „Wciągnęłam w kilka godzin, szok! A przecież ja nie czytam opowiadań”. Cha, cha, cha.
Co to za historie? Cóż, dowiedzie się z nich, co to jest ból fantomowy po utraconej miłości oraz dlaczego pewnym mężczyzną wstrząsnął i wywrócił jego życie do góry nogami napis „Dzień dobry” znaleziony na chodniku. Dowiecie się, dlaczego pewien policjant jest specjalistą od miłosnych popaprańców (sam ich tak nazywa) i co im robi oraz jak w prosty i zarazem cyniczny sposób można stracić jedynego przyjaciela, jakiego się ma. Dowiecie się też, czy można naprawdę żyć, wchodząc jedynie w iluzoryczne interakcje z innymi ludźmi.
Brzmi jak duperele przy śniadanku? Nie sądzę.
A co się składa na sos? Oczywiście Wrocław! Całe szczęście, że książka wychodzi w lutym, bo sosik jest wybitnie zimowy, z PRAWDZIWĄ wrocławską zimą (wrocławianie wiedzą, o co chodzi). Pojawiają się tam gazowe latarnie (tak, mamy takie) i latarnik, który je zapala (serio, jest taki gość). Pojawia się Ostrów Tumski i te rejony miasta, które do tej pory się nie pojawiły (i postarałam się, żeby tak właśnie było). Słowem, jest dużo magii, nastrojowości, które zmuszają do poczynienia kilku rozważań nad własnym życiem.
Jeśli ktoś chce, to niech sobie przy okazji tę kawkę rypnie, tego nikt nie zabrania 😉
Miało być o mocnym uderzeniu, przydałby się więc atak z drugiej strony. I o to on. 26 lutego 2020 ukaże się również książka wydana przez wydawnictwo Filia. Jej tytuł to „Karmazynowa Pantera”. Kojarzy wam się z Różową Panterą? I bardzo słusznie 🙂
Och, jakże to będzie inna historia od cyklu „Neon Cafe”. Oddam w Wasze ręce komedię detektywistyczną i mam nadzieję, że stanie się to samo, co w przypadku „Aniołów do wynajęcia”, czyli że naród będzie ryczał ze śmiechu 🙂 Skoro jest to komedia detektywistyczna, to wiadomo, że pojawi się zagadka do rozwiązania. I to nie byle jaka! Pokażę Wam Wrocław, jakiego nie znacie, od strony, z której nie spoglądaliście. Totalnie zaskoczą Was bohaterowie, mam nadzieję, że zakończenie (zwłaszcza epilog! Bardzo proszę przeczytać EPILOG, on wszystko wyjaśnia!) rozsmaruje Was na płasko. Mam nadzieję, że znajdziecie przy tej książce fantastyczną rozrywkę. Pani Sylwia z „Od słowa do słowa”, która zajmowała się wydawniczym kombajnem (czyli robiła wszystko, od redakcji po oddanie książki do druku), mówiła, że znakomicie jej się pracowało i książka napisana jest rewelacyjnie. Co mam jej nie wierzyć? 🙂 Robi to zawodowo 🙂
Tak, można odetchnąć z ulgą. To jest POWIEŚĆ. Czyli nie opowiadania. Wdech, wydech. Nie planuję w najbliższym czasie kolejnych opowiadań (choć oczywiście jest pomysł, który chciałabym kiedyś zrealizować, zobaczymy), miłośnicy prawdziwych POWIEŚCI mogą się rozluźnić 🙂
No i tyle na dzisiaj, za jakiś czas będą dalsze wieści. To jak? Gotowi na atak? 😉