Jednolita cena książki – za czy przeciw?
Koncepcja jednolitej ceny książki podzieliła rynek na pół. Zebrałam argumenty za i przeciw, by je Wam przedstawić, bo przecież o Wasze (nasze) pieniądze tu idzie, a, nie powiem, dziwi mnie, że w mojej „bańce” internetowej nie obserwuję poruszania tego tematu. Do rzeczy.
Ustawa zakłada, że przez rok od wprowadzenia do obrotu książka PAPIEROWA (to ważne, z projektu wyłączono ebooki i audiobooki) wszędzie kosztowałaby tyle samo, bez względu na kanał zakupu. Dopuszczalny rabat wynosiłby 5%, a w ramach targów książki 15%. Zabroniono by stosowania sprzedaży uwarunkowanej, pakietów i programów lojalnościowych, darowizn, nagród itp, czyli wszystkiego, co mogłoby karmić nieuczciwą konkurencję. Po 6 miesiącach od sprzedaży dopuszczalne byłoby wycofanie nakładu danej książki z rynku i ustalenie nowej ceny, która obowiązywałaby przez okres pozostały do upływu 12 msc. Gdyby w międzyczasie zmieniły się stawki podatkowe, wydawcy będą mogli zmianę tę w cenie uwzględnić. Jednolita cena NIE DOTYCZYŁABY podręczników czy materiałów edukacyjnych. NIE DOTYCZYŁABY również wydań niszowych, bibliofilskich w nakładzie do 500 egzemplarzy i książek artystycznych, rękodzielniczych, powstających na zamówienie, w nakładzie do 100 egzemplarzy.
Jednolita cena książki, czyli jaka? Ano właśnie, i tu, jak mawia kumpel z roboty, jest der Hund begraben. Dzisiaj ŚREDNIA cena książki to około 27 zł. ŚREDNIA cena książek w dyskontach to 11 zł. Przejrzyjmy argumenty zwolenników i przeciwników proponowanego rozwiązania.
ZA:
1) Zwiększenie konkurencyjności małych księgarni lokalnych.
2) Podniesienie poziomu publikacji dostępnych na rynku.
3) Krok ku „odtowarowieniu” literatury.
4) Zahamowanie „wojen rabatowych”(w konsekwencji patrz pkt. 1)
5) Wyprzedzający manewr wobec wejścia na polski rynek Amazona (obawa przed załamaniem dotychczasowego rynku książki)
6) Rozwój tradycyjnych, nie tylko internetowych, kanałów sprzedaży (nie każdy korzysta z zakupów internetowych, jest spore wykluczenie cyfrowe, ci ludzie też gdzieś szukają książek)
7) Lepszy stosunek ceny do jakości (teoretycznie)
8) Wyższe dochody autorów (teoretycznie)
9) Wydłużenie „życia” książki na rynku.
10) Ludzie wchodzą do małej księgarni, oglądają książki i kupują taniej w internecie.
PRZECIW:
1) Wzrost ceny książek i utrzymywanie ich przez rok w tej cenie (w założeniu po 12 msc cena książki ma stopniowo spadać)
2) Prawdopodobne zmniejszenie już i tak małych nakładów.
3) Możliwy spadek sprzedaży książek (w konsekwencji patrz pkt.4)
4) Zmniejszenie przychodów autorów (nie wchodząc w szczegóły, dla autora kluczowa jest ilość sprzedanych egzemplarzy)
5) Założenie, że da się rynek wydawniczy uzdrowić za pomocą prostego mechanizmu jednolitej ceny, może okazać się błędne.
6) Powoływanie się w ustawie na przykłady z zachodniej Europy jest chybione – tam jest inny poziom czytelnictwa i zamożności społeczeństw.
7) To wcale małym księgarniom nie pomoże, wygrają ci, którzy mają sporo hajsu na marketing.
8) No i oczywiście nie kupicie książki po 11 zeta w Biedrze.
Podsumowując: zwolennicy powołują się na misję, przeciwnicy wyciągają ciężkie działa po konstytucję włącznie.
Jakie jest moje zdanie? Nie umiem go sobie wyrobić. Mam za mało danych, by z przekonaniem opowiedzieć się po którejś ze stron, a informacje, które są dostępne, nie wzbudzają mojego zaufania. Z dużą rezerwą podchodzę do wszelkich ankiet prowadzonych wśród czytelników, na które powołują się przeciwnicy ustawy, bo mam podstawy przypuszczać, że ich uczestnicy posiadają w większości co najwyżej szczątkową znajomość tematu i raczej jej nie zgłębiali. Poza tym to ankieta INTERNETOWA przeprowadzona na JEDNYM portalu. A internet to bańki. Środowisko użytkowników portalu LC nie jest, w mojej ocenie, środowiskiem reprezentacyjnym. Tak samo do ocen książek na tym portalu podchodzę z dużym dystansem.
Z drugiej strony założenie twórców ustawy, że i tak niskie nakłady mogłyby jeszcze spaść, każde mi zachować dystans i od tego stanowiska. Nie wiadomo też, na jakim poziomie byłaby cena książki. 30 zł? 35 zł? 40 zł? Kto kupi książkę za 40 zł? Nie sądzę też, by jednolita cena pomogła w usunięciu z rynku książkowej patologii (mówię o książkach o zerowej wartości, których jedynym zadaniem jest zbicie szybkiej kasy poprzez wywołanie szoku czy skandalu). Myślę też, że przeciwnicy dość trafnie punktują fakt, że w krajach objętych podobnymi ustawami małe księgarnie i tak padają.
Ebooków i audiobooków ustawa nie dotyczy, zakładałabym, że w tej formie można będzie spotkać ciekawe rabaty (co byłoby logiczne, bo to, że książka elektroniczna kosztuje tyle, co papierowa, jest lekko nie halo, nie sądzicie?), tylko czy to zaowocowałoby zmniejszeniem piractwa?
Dobra, nieco zgłębiłam temat, ale dostaliście dane przefiltrowane przez moje spojrzenie. Mam nadzieję, że Wam to nie wystarcza, bo mnie by nie wystarczyło. Zachęcam do wyrobienia sobie własnego stanowiska. Zajrzyjcie chociażby tu: lubimyczytac.pl/ustawa-o-ksiazce lub do innych miejsc.
Wasz
Rzemieślnik Słowa