Dokąd nas zaprowadzi „Miłość z odzysku”, czyli kilka miejsc, które znajdziecie w najnowszej książce
Tadam, stało się. Od 1 lipca w księgarniach internetowych znajdziecie „Miłość z odzysku”, czyli najnowszą książkę w wersji ekologiczno-pandemicznej, co oznacza ni mniej ni więcej to, że jest wydana wyłącznie jako ebook i audiobook z pominięciem papierka. Na papierek przyjdzie czas, o tym też z pewnością usłyszycie, a tymczasem rzućmy okiem, gdzież to czytelnika zaprowadziłam tym razem. Nie trzeba nikomu mówić, że „Miłość z odzysku” tak jak i inne książki jest na wskroś wrocławska. Być może kiedyś napiszę wiekopomne dzieło, którego akcja dzieje się, dajmy na to, w Bieszczadach, ale to jeszcze nie jest ten czas 😉
No dobrze, do brzegu, Ferenz, do brzegu. Do adremu przystąp. Oto kilka miejsc, które zaistniały w „Miłości z odzysku”, a prezentuję Wam je z dziką przyjemnością, ponieważ dla mnie samej mają wartość sentymentalną 🙂
Ulica Marii Skłodowskiej-Curie
Swego czasu przemierzałam tę ulicę wzdłuż i wszerz. Raz w szlafroku. Ciągnąc za sobą gumową kaczuszkę na sznurku. Ale wszystko w porządku, tym, którzy już w tym momencie przecierają monitory, wyjaśnię, że był to dzień wagarowicza, który jako uczniowie klasy siódmej lub ósmej (nie pamiętam) postanowiliśmy uczcić z przytupem. Nie muszę dodawać, że zwialiśmy z lekcji? No właśnie 🙂 W pozostałe dni kursowałam przez Skłodowskiej-Curie normalnie, nienormalna była może destynacja tych wędrówek. Nienormalna w sensie nazewniczym, bo chodziło o…
Trumienka
No tak, chodziło o Trumienkę. Trumienka to bardzo znana wrocławska cukiernia, słynąca z obłędnie pysznych pączków, zawdzięczająca swą nazwę sąsiedztwu zakładu pogrzebowego. Serio, nie wiem, jak ta mekka słodkości nazywa się naprawdę, ale odkąd pamiętam (czyli od szóstej klasy podstawówki, bo wtedy dołączyłam do uczniów pobliskiej szkoły podstawowej), wszyscy tak ją nazywali. Na długiej przerwie kursowaliśmy więc na pączki do Trumienki, które potem pałaszowaliśmy podczas lekcji, kryjąc się z tym procederem przed nauczycielami. Bez sensu tak w ogóle – zdradzał nas boski zapach 🙂 Trumienki w żaden sposób nie mogło zabraknąć w książce, której akcja dzieje się w okolicach placu Grunwaldzkiego!
WRO!!!
Och, jakie to charakterystyczne dla Wrocławia literki! Stoją sobie na bulwarze przy Odrze, tuż przy Urzędzie Wojewódzkim i bardzo słusznie uchodzą za niezwykle wdzięczny obiekt fotograficzny. Wykorzystałam je i ja. W „Miłości z odzysku” przeczytacie, że ten i ów usiadł w O lub oparł się nonszalancko o R i to właśnie te znaki miałam na myśli. Jeśli będziecie tamtędy przechodzić, koniecznie zróbcie zdjęcie. Przy WRO ulokowałam jedną z kluczowych scen w powieści 🙂
Sedesowce
Nie ma Wrocławia bez sedesowców! Niezwykle odważny projekt epoki PRL, którego realizacja tylko częściowo jest związana z wizją architekta. Szkoda. Patrzysz na te wieżowce i wiesz, że chodzi o Wrocław. W sedesowcach ulokowałam Barbarę, jedną z głównych bohaterek powieści. Z jedenastego piętra widok miała fantastyczny 🙂
Bulwary nad Odrą
Również się pojawiły, bo skoro już zaistniały literki WRO, to nieobecność bulwarów można by interpretować wyłącznie jako faux pas. Bulwary pojawiają się nie tylko w „Miłości z odzysku”, ale i tutaj, owszem. Myślcie o nich ciepło, fajne miejsce nam się we Wrocku zrobiło.
Most Grunwaldzki
Jesteśmy na bulwarach, jesteśmy przy WRO, to naprawdę nie mogło zabraknąć mostu! Barbara lubi stać na moście i patrzeć w stronę Ostrowa Tumskiego i katedry, Klara w ogóle mieszka tak blisko, że mogłaby na most chodzić w kapciach i piżamie, Marek przechodzi przez niego, kiedy na piechotę (po kilku głębszych) wraca od Anatola. Wszyscy moi bohaterowie mieszkają blisko Grunwaldzkiego, sami więc rozumiecie.
Politechnika Wrocławska
Co prawda sama politechnika w książce się nie pojawia (to znaczy jest, ale nie odgrywa żadnej roli), ale istotna jest z tego powodu, że tuż przy niej znajduje się szkoła podstawowa nr 12. Konkretnie trzeba przejść przez ten przesmyk i skręcić w lewo. Bohaterami „Miłości z odzysku” są… nauczyciele, choć nie tylko, ale wszyscy mniej lub bardziej związani są z podstawówką przy ul. Janiszewskiego. Dlaczego akurat z nią? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie właśnie w książce. Kto nie czytał, zachęcam. Jest lekko, zabawnie, czasem wzruszająco, ku odprężeniu i pokrzepieniu serc. W sam raz na wakacje, ale nie tylko.