Spotkanie autorskie w Kotowicach
No dobra, powiedzmy sobie szczerze, że przeciętny wrocławianin, kiedy rzuca mu się hasło „Kotowice”, momentalnie generuje odzew „powódź”. Powiedzmy też sobie, że nie jest to pozbawione słuszności, ponieważ Kotowice, czyli niewielka, podwrocławska miejscowość, przytulona niemalże do wijącej się Odry, przeszła prawdziwą gehennę w 1997 roku. Kto nie zna sytuacji, bo był wtedy mały lub zgoła urodził się jeszcze później, niech sobie wygoogla i zobaczy zdjęcia. Powiem Wam – do teraz mam ciary.
Na szczęście coraz więcej osób wie, że w Kotowicach stoi bardzo fajna wieża widokowa, z której rozciąga się panorama wsi i Odry, a także i Wrocławia z charakterystycznym punktem miasta. Jakim? Oczywiście chodzi mi o Sky Tower.
W tych oto pięknych okolicznościach przyrody (no bez kitu, piękne są, przyznacie!) 20 września 2019 roku, w Bibliotece Publicznej odbyło się bardzo sympatyczne i kameralne spotkanie autorskie, w którym miałam zaszczyt uczestniczyć w roli – szok i niedowierzanie – autorki. Tadam!
Pani Ewie bardzo, ale to BARDZO dziękuję za zaproszenie. Pani Ewa, jak się dowiedziałam, bardzo prężnie działa w swojej społeczności i zaprasza do biblioteki różne ciekawe osoby. To prawdziwy zaszczyt, że mogłam się znaleźć w ich gronie. Drodzy mieszkańcy Kotowic, wiedzcie więc, że macie kapitalną szefową biblioteki, a ponieważ sama biblioteka znajduje się na terenie szkoły podstawowej, to niech uczniowie cieszą się podwójnie 🙂
Co na spotkaniu? Bardzo dziękuję za przybycie wszystkim uczestniczkom. Pogadalim, ciasteczka zjedlim, kawkę wypilim i było naprawdę bardzo sympatycznie. Show skradła pani Maria (mam fatalną, beznadziejną pamięć do imion, przepraszam, jeśli przekręciłam), która niezwykle barwnym językiem opowiadała niezwykle ciekawe historie.
Pani Mario, jak Pani tego nie spisze, będę Panią nawiedzać w snach i nie będą to sny z gatunku przyjemnych, ręczę! 🙂 Łezka wzruszenia w oczach pani Marii się zakręciła, bo „Życie pełne barw”, jak się okazuje, zafundowało jej podróż do czasów dzieciństwa (bardzo udanego, jak sama przyznała) i otworzyło worek ze wspomnieniami. Popłynęła rzeka nostalgii, co było doświadczeniem naprawdę niesamowitym, bo znów okazało się, że świat jest mały. Nie przypuszczałam, jak bardzo. Ołdrzychowice Kłodzkie, które pojawiają się dosłownie na moment i epizodycznie w „Życiu pełnym barw” okazały się bardzo istotne. No patrzcie państwo, jak to pisarz nigdy nie wie, jaką strunę swoją wyobraźnią poruszy 🙂
Wypadałoby też, bym w tym miejscu złożyła wzorową, partyjną samokrytykę, albowiem nie przyjechałam z dziećmi. Taki był pierwotny plan, ale z planami bywa tak, że czasem nie wypalają. Z tym właśnie tak się stało. Szkoda wielka, ale cóż zrobić. Pozytywna strona jest taka, że nikt nie musiał targać ciężkiego sprzętu, żeby odkuć dzieci od regałów książkowych, do których niechybnie by się przyssały. Cóż 😉
Zachęcam wszystkich wrocławian (i nie tylko) do odwiedzenia Kotowic i chociażby wejścia na wieżę. Jak widzicie, jest na czym oko zawiesić. I proszę się uśmiechnąć do pani Ewy i serdecznie pozdrowić. Robi niesamowicie dobrą robotę 🙂
Jak widać wspaniała atmosfera spotkania. Tyle radości i wspomnień 🙂 no i nowe miejsce w planie do odwiedzenia 🙂
Było naprawdę bardzo sympatycznie. A widoki warte zobaczenia 🙂